Serdecznie zapraszamy do zapoznania się ze wspomnieniami z pielgrzymki do Irlandii.
1. Moje wrażenia z pielgrzymki rowerowej do Irlandii
To była pierwsza pielgrzymka rowerowa, w której miałem przyjemność uczestniczyć. Pielgrzymowaliśmy po Irlandii. Zwiedzaliśmy wiele ciekawych miejsc. Najbardziej podobały mi się moherowe klify. Pomimo pochmurnej pogody, ich piękno mnie zachwycało tak, że aż zapierało dech w piersiach.
Gdy dostałem propozycję pielgrzymowania, myślałem, że będę się nudził i nie będę miał nic ciekawego do robienia. Nie mogłem bardziej się mylić. Podczas pielgrzymki poznałem wielu ciekawych ludzi: moich towarzyszy pielgrzymki oraz wielu Polaków mieszkających w Irlandii. Byłem zaskoczony ilością Polaków żyjących w Irlandii. Praktycznie każdego dnia spotykaliśmy osoby władające polską mową. Codziennie poznawaliśmy nowe miejsca. Podziwialiśmy coraz to piękniejsze kościoły i irlandzkie zabytki. Widzieliśmy wiele wspaniałych i niespotykanych w Polsce formacji przyrodniczych. Wspaniałe widoki towarzyszyły nam przez cały czas pielgrzymowania. Podczas jazdy mijaliśmy wiele budynków doskonale odzwierciedlających architekturę celtycką. Mieliśmy również okazję sami na własne oczy zobaczyć, jakie skutki w życiu codziennym Irlandczyków miały działania Anglików. Irlandczycy przez wiele lat walczyli o swoją niepodległość, co było widoczne w wielu miejscach, w których byliśmy.
Każdy dzień pielgrzymki staraliśmy się rozpocząć Mszą Świętą oraz kończyliśmy modlitwą prowadzoną przez księdza Patryka. Przed wejściem na rowery również modliliśmy się o szczęśliwą podróż do następnego noclegu. Bożą pomoc odczuwaliśmy każdego dnia. Pielgrzymka odbyła się bez większych wypadków oraz groźnych sytuacji. Pewnego dnia, gdy mieliśmy zwiedzać znaną jaskinię, cudem zdążyliśmy na ostatnie wejście dla zwiedzających. Było wiele sytuacji, w których odczuwaliśmy Bożą Opatrzność. Na pewno swoją zasługę miał również Św. Patryk, którego śladami podążaliśmy.
Jestem bardzo wdzięczny mojej Babci, która zaprosiła mnie do wzięcia udziału w tej pięknej formie pielgrzymowania. Gdyby nie Ona, pewnie nigdy bym się nie zdecydował na pielgrzymkę rowerową śladami Św. Patryka. Było to bardzo dobrze przygotowane przedsięwzięcie. Mieliśmy bardzo dobrego przewodnika Pana Andrzeja, który prowadził nas przez trudy pielgrzymowania. Również Pani Elżbieta doskonale przygotowała się do wyjazdu. Miała informacje o każdym ważnym, mijanym przez nas miejscu. Dzieliła się nimi z nami, dając nam okazję do lepszego poznania i zrozumienia historii Irlandii i ludzi tam mieszkających.
Uważam, że tego typu pielgrzymowanie jest pięknym świadectwem wiary oraz dobrą okazją do poznania wielu ciekawych miejsc. Ten wyjazd pokazał mi, że można połączyć trud pielgrzymowania z wypoczynkiem i poznawaniem nowych miejsc.
Piotr Nuszkiewicz
2 .Moje osobiste wspomnienia z Pielgrzymki Rowerowej do Irlandii
Od czasu powrotu z wyprawy rowerowej do Irlandii wielokrotnie wracałam myślami do tej kolejnej Pielgrzymki, którą udało mi się odbyć w gronie przyjaciół – rowerzystów, a których już od 10 lat skrzykują nasi wodzowie: Elżbieta i Jacek Michalscy. To oni swoje marzenia o poznawaniu i przybliżaniu nam co raz to nowych i ciekawych stron Europy potrafią przekuć w czyn. Już dwa lata temu Jacek, na którymś z kolejnych miesięcznych spotkań popielgrzymkowych, podzielił się z nami swoim pragnieniem objechania na rowerach Irlandii. Zapalił nas do tego tak, iż stało się to też naszym marzeniem. Znalazła się grupa osób, która zainspirowana tą propozycją przygotowała bardzo starannie tę wyprawę. Tak więc po wielogodzinnych spotkaniach na ulicy Hołubcowej, objechaniu terenu, zabezpieczeniu noclegów itp., całym ogromie pracy, mogliśmy spokojnie dnia 29 lipca 2017 r. pod wodzą Andrzeja ruszyć na tę intrygującą wyspę i objechać ją przez 12 dni pokonując w sumie 650 km. Grupa nasza liczyła 17 osób; sterowała nią Elżbieta z pokładu towarzyszącego nam samochodu.
Wyprawa okazała się niezwykła. Patrząc z perspektywy czasu dostrzegam przede wszystkim wymiar duchowy naszego pielgrzymowania, który tu był dla mnie szczególnie wyraźny. Mieliśmy to szczęście, że pojechał z nami ksiądz Patryk, syn Bożeny, która już od kilku lat uczestniczy w naszych wyprawach. Dzięki Jego obecności mogliśmy codziennie uczestniczyć we mszy św. Dla ks. Patryka była to też pielgrzymka życia, bo naszą intencją było objechanie Irlandii szlakiem właśnie jego patrona – św. Patryka. Dla nas ta codzienna msza św. była chwilą wyciszenia, refleksji, przygotowaniem do trudów każdego dnia. Do mszy ks. Patryk przygotowywał się z niezwykłą starannością. Jeżeli nie udało się załatwić kościoła, to odprawiana była w jakiejś miłej scenerii, zwykle w ogrodzie i było pięknie. Nas też mobilizował do pełnego w nich uczestnictwa: przygotowania czytań, odpowiednich pieśni. Kazania były zawsze mądre i ciekawe. Miałam uczucie, że wychodzą naprzeciw moim potrzebom i całej naszej grupy. To była dla mnie zawsze ważna chwila dnia. Dlatego trudno o tym zapomnieć. Nadawało to naszemu pielgrzymowaniu jakiś szczególny wymiar.
Jadąc przez Irlandię zobaczyliśmy jak bardzo św. Patryk na tym terenie jest postacią dominującą, niezwykle żywą, powszechnie czczoną. Chyba każda miejscowość miała kościół pod wezwaniem tego Świętego. Znajdowały się tam obrazy przedstawiające jego postać lub sceny z jego życia. Spotykaliśmy ulice jego imienia; figury jego przedstawiające. W tych kościołach zwykle zatrzymywaliśmy się na modlitwie. Drugiego dnia w strumieniach deszczu wspinaliśmy się na górę im. Św. Patryka wznoszącą się przy zachodnim wybrzeżu wyspy na wysokość 700 m. Obserwowaliśmy ją już z daleka jadąc poprzedniego dnia na rowerach. Jej szpiczasty wierzchołek dominował na tym terenie i wyznaczał nam drogę. Trudno więc było w naszym wędrowaniu pominąć wspinanie się na jej szczyt żeby w ten sposób również uczcić św. Patryka. Podobno na tej górze spędził On na modlitwie 40 dni zanim przystąpił do swojego dzieła.
Wiedzieliśmy o tym, że św. Patryk jest patronem Irlandii, jednakże dopiero tu na miejscu mogliśmy zrozumieć kim był faktycznie dla tego kraju i jaką odegrał rolę. Jego działalność ewangelizacyjna prowadzona w pierwszej połowie V wieku, zorganizowanie struktur kościelnych, zakładanie opactw, które prowadziły działalność misyjną na wyspie dały trwałe podwaliny pod budowę tu kościoła katolickiego, a co potem w trudnych czasach cementowało ten naród. Zrozumiałam, że właśnie tak powszechny, głęboki kult Św. Patryka, który jest tu jak by uosobieniem wiary, jednoczył ludność i ułatwił im pozostawanie zarówno w jedności narodowej jak i w jedności z kościołem katolickim przez stulecia.
Jak bardzo ta jedność była potrzebna Irlandii aby przetrwać przeciwności losu i nie utracić tożsamości zrozumieliśmy zwiedzając przede wszystkim Dublin i Belfast. Tu nasz wódz Andrzej z niezwykłym przejęciem ukazywał nam ślady dramatów jakie rozgrywały się przez stulecia prześladowań Irlandczyków przez Brytyjczyków. Mury obronne wokół osiedli Irlandczyków, kościoły katolickie ukryte w głębi domów. Wstrząsający pomnik w porcie w Dublinie przedstawiający dramatycznie wychudzone i wynędzniałe postacie Irlandczyków wyniszczonych głodem, którzy opuszczają Irlandię aby szukać ratunku w Ameryce w połowie XIX wieku. A jednak Irlandia się odrodziła i mogliśmy ją teraz podziwiać na tle jej dramatycznej historii.
Gdy przeglądam zdjęcia i grzebię w pamięci to widzę masę ciekawych miejsc, które warto było zobaczyć oraz takich przeżyć, które miło się wspomina. Teraz najmilej wspominam przejazd na zachodnim wybrzeżu przez zielone pastwiska, otoczone płotami z ułożonych kamieni. Intensywnie zielona trawa i pasące się krowy, albo owce. A my pędzimy wąską asfaltową drogą, otoczoną żywopłotem, raz w górę raz w dół, bo prostych dróg to tam nie było. Dojeżdżamy do klifów; groźne skalne brzegi i rozbijające się o nie fale. Oczywiście pada deszcz, a chmury kłębią się nisko. Potem pogoda się poprawiła, a gdy byliśmy już na wschodnim wybrzeżu i jechaliśmy wzdłuż morza to przez kilka dni było nawet słońce, co tu jest rzadkością. I to było miłe, bo mieliśmy też taką namiastkę plażowania. Przejazd przez miasta, zwłaszcza te na południu, blisko kontynentu nie był źródłem szczególnych przeżyć, chociaż też było to ciekawe doświadczenie.
Te wspomnienia zdominowały moje pierwotne odczucia gdy wróciłam do domu szczęśliwa ale okropnie zmęczona. Cieszę się, że teraz zapomniałam o trudzie, kłopotach jakie miałam w drodze, a pozostały mi tylko dobre przeżycia i ciekawe spostrzeżenia, które tak bardzo wzbogaciły moje życie. Wzbogaciłam się też o przyjaźń z moim wnukiem Piotrusiem, który wspierał dzielnie swoją babcię. I to też jest dla mnie wartością.
Pozdrawiam wszystkich uczestników tego Irlandzkiego Pielgrzymowania. Każdy z Was odegrał jakąś ważną dla mnie rolę i pozostał na stałe w mych wspomnieniach. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy na podobnym pielgrzymkowo – rowerowym szlaku.
Elżbieta Ziołkowska