Częstochowa 2012
W 301 WPP Grupie Rowerowej 4a jechało 338 pątników nie tylko z Warszawy, ale również innych rejonów Polski.
Zachęcamy do przeczytania artykułu o naszej pielgrzymce na stronie gminy Wielgomłyny, gospodarza jednego z naszych noclegów. Wójtowi p.Bogdanowi Markowi Witaszczykowi oraz mieszkańcom raz jeszcze z serca dziękujemy staropolskim Bóg Zapłać.
Świadectwo
W te wakacje bliskość Jezusa odczuwałam każdego dnia. Czasami tak silnie, że płakałam z radości i wzruszenia.
Opiszę jednak świadectwo z pielgrzymki do Częstochowy, a właściwie jedno, szczególne wydarzenie, gdyż cała pielgrzymka była dla mnie jednym wielkim świadectwem jak bardzo Jezus oraz Maryja działają w moim życiu.
Pielgrzymka
Wyjazd był dla mnie ogromnym wyzwaniem. Brak kondycji oraz liczba kilometrów, których w życiu na rowerze nie przejechałam-przerażały! Lęk był tak ogromny, że w ostatniej chwili chciałam się wycofać.
Jednak pojechałam. Jechałam w ostatniej grupie.
Podczas jazdy i postojów były momenty radości i smutku.
W trudnych dla mnie chwilach modliłam się, śpiewałam sobie „Moja droga jest prosta” lub „Boża siła jak rzeka wypełnia duszę mą”. Gdy następowały momenty krytyczne, zawsze ktoś się pojawiał, kto wspomógł słowem lub podholował do przodu. Jezusa spotykałam w różnych osobach.
Przy okazji bardzo chciałam podziękować wszystkim osobom z Diakonii Muzycznej oraz innym uczestnikom pielgrzymki za pomoc, dobre słowo, wyrozumiałość i cierpliwość w stosunku do mnie. Przede wszystkim Magdzie, która pomimo świetnej kondycji i szybkiej jazdy, zdecydowała się mi towarzyszyć w trudach i pozostać ze mną jednego dnia w najwolniejszej grupie.
Przez ten czas pedałowania były postoje w różnych miejscach. Dla mnie wyjątkowym był ten w Paradyżu. Wchodząc do Sanktuarium Chrystusa Cierniem Koronowanego, Miłosiernego i Krwi Zbawiciela, poczułam się jak w domu. Odczułam spokój, wytchnienie, silną chęć pozostania właśnie w tym miejscu.
Podczas przejścia na kolanach wokół ołtarza nad którym wisi cudowny obraz (w 1678r. w Wielki Piątek, na obrazie Chrystusa Cierniem Koronowanego pojawiają się krople krwi), czułam ogromne trudności i ból. Przed oczami stanęło całe moje życie. To uświadomiło mi, jak marny i słaby jest człowiek bez Boga (żyłam latami bez Boga i modlitwy).
Następnie oddałam się żarliwej modlitwie i …to była najpiękniejsza rozmowa z Jezusem. Zostałam oczyszczona ze wszystkich grzechów przeszłości. Otulona ramieniem i pocieszona. Poczułam się jak marnotrawny syn, który powrócił do swego Ojca.
Płakałam i dziękowałam Panu, że pozwolił mi odrodzić się na nowo. Dziękowałam za Marcina, który odmienia moje życie; dzięki któremu każdego dnia zbliżam się co raz bardziej do Jezusa i Jego Matki. Dziękowałam Chrystusowi za to, że tak bardzo nam błogosławi. Dziękowałam Jezusowi za to, że karmi mnie Swoim Ciałem. Dziękowałam za wszelkie łaski jakie otrzymuję od Pana każdego dnia.
Uczucia bliskości Jezusa i Jego dobroci nie jestem w stanie opisać słowami.
Niesamowite dla mnie jest to, iż modlitwa do Pana Jezusa Cierniem Koronowanego, której oczywiście nie znałam, oddaje to, co przeżyłam podczas rozmowy z Jezusem.
Modlitwa do Pana Jezusa Cierniem Koronowanego
Zbawicielu, cierniem koronowany!
Ty kochasz moją nędzną, biedną duszę do tego stopnia, żeś dla niej pozwolił tak się nad Sobą znęcać.
Po co?- Aby mi miłość swą i okropność grzechu wyraźnie pokazać. Cóż Ci na ten widok odpowiem?
-Żałuję za me winy, brzydzę się moimi grzechami, a chcę i pragnę Ciebie, Miłość, Niewinność i Dobroć kochać dziś, jutro i na wieki. Amen.
Paradyż inaczej Błogosławiony Raj (z łaciny). Rzeczywiście tam jest raj dla duszy. Wyjątkowe miejsce do którego na pewno powrócę.
– Eliza
http://youtu.be/3EBK_WxKgdM
VII Pielgrzymka na Jasną Górę
Siódma Pielgrzymka Rowerowa na Jasną Górę z Parafii Bł. Władysława odbyła się, jak co roku w dniach 11 – 14 sierpnia. Uczestniczyło w niej aż 338 pątników. W tym roku było dużo małych dzieci i bardzo liczna grupa młodzieży. Dzieci dzielnie i wytrwale spisywały się na rowerach, zadziwiając rodziców. Pielgrzymka była podzielona na grupy wiekowe i sprawnościowe, co wszystkim ułatwiało jazdę.
Trasa, jak co roku pokrywała się z trasą paulińskiej pielgrzymki pieszej. Dodatkowo nawiedziliśmy Sanktuarium Matki Boskiej w Pieczyskach i Sanktuarium w Lewiczynie. Grupa jadąca najszybciej odwiedziła też Świątynię Opatrzności w Warszawie.
Pierwszy nocleg w Belsku Dużym w Zespole Szkół. Bardzo miłe i serdeczne przyjęcie przez Panie pracujące w szkole. W tym miejscu gorąco im dziękujemy i życzymy wielu Łask Boskich dla Pań Dyrektor i całego personelu.
W naszej pieśni pielgrzymkowej, którą sami napisaliśmy podczas pierwszego pielgrzymowania, są słowa Mamo nasza mamo Jasnogórska Pani chcemy podziękować Ci, że na naszej drodze, że na naszej drodze sami dobrzy ludzie szli. Słowa te odzwierciedlają nasze myśli i uczucia i choć nie zawsze możemy wypowiedzieć je osobie na niezasługującej, to w sercach pozostawiamy wdzięczność i pamięć o pomocnych nam osobach.
Pamiętamy o nich również w modlitwie. A właśnie wieczorem w sali gimnastycznej modlimy się na Apelu Jasnogórskim i słuchamy nauczań Ks. Konrada, przeplatanego śpiewem i tańcem prowadzonym przez wspólnotę odnowy w Duchu Św. „Płomień Ducha”.
Mija pierwszy dzień. Zasypiamy zmęczeni i zadowoleni z naszego wysiłku i sukcesu w pokonaniu pierwszego etapu samodzielnie, bez upadku i szwanku oraz bez podwiezienia autem.
Rano w niedzielę Msza Św. w sali gimnastycznej, śniadanie w stołówce
i wyjazd. Tym razem nie pojedziemy, jak co roku do Księżnej Branickiej. Dostaliśmy wiadomość, że nie czuje się najlepiej i nie może nas przyjąć.
Szkoda, bo przyzwyczailiśmy się już do tych corocznych spotkań i słuchania opowieści o dziejach najnowszych, ale dla nas ciągle ciekawych i mało znanych. Jedziemy, zatem krótszą drogą do Mogielnicy i Nowego Miasta. Pomimo niedzieli ruch jest duży a my nie mamy eskorty policji jak było wczoraj z Grójca do Belska. Dziękujemy Panom Policjantom za ułatwianie nam przejazdu w trudniejszych miejscach. Kierowcy niestety nie zawsze zachowują się bezpiecznie na drodze i obecność Policji studzi ich pobudliwość.
Wszędzie gdzie się pojawiamy następuje zadziwienie ilością naszych uczestników. Razem z rowerami nasza grupa wydłuża się na drodze na kilka kilometrów, tworząc żółty ciągnący się dywan z naszych kamizelek odblaskowych. Widok naprawdę robi niezłe wrażenie. Nie łatwo jest zapanować nad taką dużą grupą. Dlatego nasz Komandor Czarek z trudem opanowuje sytuację i po kilku próbach następuje docelowy podział na 6 grup. Każda ma swojego przewodnika i zamykającego peleton.
Przewodnikami są: Basia, Bożenka, Mirka, Wiesław, Witold, komandor Czarek, którego w razie potrzeby zastępuje syn Alek. Dodatkową pomocą służyli także Janusz i Czarek, który jechał w I grupie wspierając i zastępując Basię.
Komandorowi Czarkowi i Przewodnikom Grup należą się specjalne podziękowania za odpowiedzialną pracę i cierpliwość do nas. Bez nich trudno byłoby dojechać sprawnie i bezpiecznie.
Każda pielgrzymka jest miejscem spotkania osób o różnych charakterach, temperamentach, zainteresowaniach, pozycji społecznej i aktywności.
To mieszanie ognia z wodą. Wydaje się być nie możliwe. Jednak atmosfera w grupie, pokonanie dużego wysiłku, wzajemna pomoc i wyrozumiałość czyni cuda. Oczywiście nic się nie dzieje bez Bożej Łaski. Bo dla niej jedziemy i dla niej ofiarujemy nasze trudy i upadki. Tu ponownie można by zacytować piękne słowa naszej pieśni pielgrzymkowej, ale zapraszam do zapoznanie się z tekstem na naszej stronie.
Puki, co jedziemy razem i czujemy się wyśmienicie. Drugiego dnia odwiedzamy Parafię w Drzewicy. Piękny, zabytkowy, odresturowany kościół pretendujący do miana sanktuarium z unikatowym, obrotowym ołtarzem. Jak co roku gorące powitanie i opowieści o dziejowej historii Parafii. W takich murach to i modlitwa wydaje się być inna. Trudno uwierzyć, że w czasie naszych kilku lat pielgrzymowania Kościół zmienił się nie do poznania. Trzeba jednak jechać dalej. Dzisiaj jest długi etap i jeszcze daleko do końca. Następny przystanek Gielniów. Miejsce urodzin Patrona parafii, z której wyjeżdżamy w Warszawie na Ursynowie. To też zmiana dotychczasowej trasy. Pierwszy raz pojechaliśmy całą pielgrzymką przez Gielniów. Trochę dłużej niż poprzednio, ale wszyscy wyrazili zgodę. Chyba tak już zostanie. W Gielniowie zdjęcie przy pomniku Bł. Władysława. Pierwszego polskiego literata i artysty wielu talentów. Patrona Warszawy. Opowieści przy pomniku i później w miejscowym kościele snute przez Proboszcza. Duża dawka historii polski. Szkoda, że tak mało wiedzieliśmy o tym wybitnym Polaku.
Dziękujemy i ruszamy do Opoczna. Tam duża ładna szkoła i ponownie miłe przyjęcie. Wieczorne modlitwy i śpiewo-tańce prowadzone przez Beatę liderkę zespołu muzycznego. Nasze wieczorne spotkania przeciągają się do późna. Śpiewom i opowiadaniom, nie ma końca. Nie wiem skąd niektórzy czerpią energię, ale kiedy większość śpi grupa wytrwałych, nie przeszkadzając innym, prowadzi nocne rozmowy wzbogacone śpiewem i śmiechem i o dziwo rano wszyscy punktualnie odjeżdżają. Co najwyżej niektórzy są trochę niewyspani.
Dzień trzeci poniedziałek. Rano tylko krótsze modlitwy, bo nasz Ksiądz Konrad musiał wyjechać na pogrzeb przyjaciela. Ruszamy, więc kilka kilometrów drogą z tirami, ale za to za chwilę skręcamy na drogę wiejską i do samej Częstochowy możemy już jechać całą szerokością jezdni. Kiedyś był to najtrudniejszy pieszy odcinek przez piachy i kurz. Dzisiaj jest najlepszy, bo po asfalcie przez małe miejscowości i bez tirów.
Niestety dzisiaj jest też długi etap. Pierwszy przystanek w poklasztornym Kościele Sanktuarium w Paradyżu. Niegdyś bogata posiadłość, siedziba dziedzica, dzisiaj wspomnienia i historia. Kościół barokowy z cudownie brzmiącymi organami. Olbrzymi, największy, jaki widziałem różaniec na zewnątrz kościoła, przy którym cała nasza grupa razem modliła się dotykając paciorków.
Jedziemy do Przedborza na obiad i konferencję a później na nocleg w Wielgomłynach. Tam w hali sportowej wieczorna Msza Św. i spotkanie z Panem Wójtem. Na ognisko nie starczyło czasu, ale grupka zapaleńców i tak do późnej nocy, gdy inni już spali, rozśpiewała się niczym na ognisku. Ostatni dzień jak zwykle zaczął się bardzo rano i bez modlitwy i śniadania gnaliśmy, co sił w nogach do Św. Anny. Tam dopiero śniadanie, tańce i modlitwy w przepięknej kaplicy Mamy Matki Bożej, czyli Św. Anny. Właściwe miejsce do modlitw o dzieci i wnuki. A jest o co prosić, bo rodzi się coraz mniej dzieci i to z różnych powodów. Ale my ufni stawiennictwa Św. Anny wyruszamy w ostatni etap do Mstowa. Na rynku czekając na zebranie rozciągniętej grupy, ostatni raz podrywamy się do menueta, ku uciesze mieszkańców odpoczywających na ławkach. Nie trwało to jednak długo, bo zaraz wyruszamy na Przeprośną Górkę i jak nazwa wskazuje przeprosin nie było końca. Po drodze jeszcze odwiedziliśmy groby pątnicze i minęliśmy poligon pełen autokarów i helikopterów, gdzie przed chwilą wojsko formowało kompanie wchodzące przed nami na Jasną Górę. I wreszcie spotykamy się z Warszawską Pielgrzymką Pieszą prowadzoną od ponad 300-u lat przez ooPaulinów.
Gorąco witani i pozdrawiani czekamy na grupę 4, po której wchodzimy w szpaler pielgrzymkowy i prowadząc rowery idziemy aż pod obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Oczywiście przed murami klękamy i całujemy ziemię. Trochę przeszkadzają nam rowery, ale jakoś sobie radzimy.
Nie będę opowiadał uczuć, jakie się przeżywa stając przed Madonną, bo każdy sam musi tego doświadczyć. Mogę tylko powiedzieć, że jest to niezwykłe doznanie i warto wiele poświęcić, aby je przeżyć.
Ostatnia uroczysta Msza Pielgrzymkowa w największej Kaplicy Różańcowej. Nie wszyscy się mieszczą nawet na stojąco. Podsumowanie naszych pielgrzymkowych rozważań i przemyślenia na następny rok. Abyśmy mogli powrócić do domu, do naszych rodzin i przyjaciół, do naszej pracy i nauki, jako ci sami a jednak inni, może lepsi, może rozumniejsi, bardziej cierpliwi i wyrozumiali, ufni w Boga i wierzący w siebie, wdzięczni za szczęście, jakie nas otacza.
Chyba tak naprawdę nikt nie wie, co to jest szczęście, ale każdy chce je mieć.
Czy szczęście dla jednych może być nieszczęściem dla drugich?
Nie wiemy i nie będziemy wiedzieć wszystkiego.
Nigdy nie pojmiemy braku granic czasu i braku granic we wszechświecie.
Pomimo to możemy czynić nasze życie lepszym.
W pielgrzymce rowerowej wiele się działo. Nie łatwo to opisać. Chyba też nie o to chodzi. Bo w tym przypadku ważniejsze jest, to, co pozostaje w nas samych.
Mam nadzieję, że każdy zachowa przeżycia duchowe i że wpłyną one na nasze dzieje, czego serdecznie życzę.
Mówią, że siódemka przynosi szczęście. Nie wiem czy siódma pielgrzymka była szczęśliwsza od innych, ale na pewno była inna. Choćby, dlatego, że była największa.
Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tej pielgrzymki a szczególnie:
– Księżom Konradowi i Grzegorzowi, uczestnikom naszej pielgrzymki,
– Proboszczom Parafii Bł. Władysława, Wszystkich Św. i Zofii z Bara, otaczającym nas opieką,
– Komandorowi Czarkowi i Przewodnikom Grup, dbającym o bezpieczeństwo i prządek na trasie,
– Diakonii Muzycznej Płomień Ducha z jej liderką Beatą, wzbogacającą muzycznie nasze msze i modlitwy,
– Pielęgniarkom, Kierowcom, Mechanikom rowerowym, Ministrantom, Lektorom i innym służbom wspomagającym nas,
– Panu Bogdanowi Witaszczykowi, Wójtowi Wielgomłynów oraz Dyrektorom i Dyrektorkom goszczących nas szkół,
– Policji dbającej o nasze bezpieczeństwo,
– Telewizji Polskiej i Radiu Warszawa sprawującym patronat medialny nad nami,
– Wszystkim napotkanym po drodze osobom, którzy wspomagali nas fizycznie i duchowo,
– Przede wszystkim dziękuję Wam wszystkim, bez których ta Pielgrzymka by się nie odbyła, gdybyście nie wzięli w niej udziału.
Dziękuję i życzę dużo łask, o które prosimy i których potrzebujemy. Do zobaczenia za rok, a może wcześniej.
– Przewodnik Pielgrzymki, Jacek Michalski